A imię moje... Zagorkinia.

 Na instagramie #demonicznaśroda w pełni. Akcja zapoczątkowana przez dziewczynę zafascynowaną demonologią i mitologiami,  z różnych zakątków świata - @olacz.aleksandra.  Staram się w miarę regularnie brać w niej udział, bo dzięki temu, mam poczucie, że wciąż  uczę się czegoś nowego. Zawsze ktoś napisze  o tym, czego nie znam, o czym nie wiem... Dzisiaj postanowiłam nie ograniczać się do kilku słów. Będzie ich trochę więcej, bo chce Wam przedstawić swoje nowe ja - Zagorkinię. 



Dawno, dawno temu, gdzieś na  południu  (właściwie na terenach obecnej Chorwacji) jedno ze słowiańskich plemion zapomniało o tym, komu zawdzięcza urodzaj i spokojne życie. Zaczęli się oni skupiać wyłącznie na sobie i jak to słabi ludzie, swoją siłę budowali  na niezwykle płytkich wartościach. Zamiast nadal czcić swoje bóstwa, sami zapragnęli się nimi stać.Jednak marzyły im się piękne i nienaganne sylwetki. Ciężko powiedzieć, w którym momencie i dlaczego uznali oni, że w urodzie śpi olbrzymi potencjał. A że słowiańskie dziewczyny nadzwyczaj urodziwe... Osadnicy za nic mieli płynące z różnych stron przestrogi.Przestały do nich docierać głosy bogów, którzy ostrzegali, że za nieposłuszeństwo zostaną ukarani w nietypowy sposób- będą od tej pory zdani wyłącznie sami na siebie.  Wśród panien rozgościła się pycha i duma. Każda z rodzin chciała, by podczas zaplanowanych wyborów tej najpiękniejszej, to właśnie ich córka zajęła zaszczytne pierwsze miejsce. Tak dalece dali się ponieść emocjom, że nikt nie zauważył, iż do osady w miejsce Doli, zawitała Niedola.  Odwiedziła każdą z chat, i wszędzie zostawiła kawałek siebie w postaci niepodziewanej choroby. Zbyt późno ludzie zwrócili na to uwagę, i  stała się ona przeznaczeniem tych młodych i pięknych dziewczyn. W dniu, w którym dojść miało do tak oczekiwanych wyborów, żadna z niewiast nie była  w stanie podnieść się  z posłania. Leżały bez sił wznosząc modły o pomoc. Bezskutecznie. Mężczyźni próbowali pomóc swoim córkom i żonom, jednak wszystkie zioła do których mieli dostęp niespodziewanie zwiędły. Wątły na co dzień strumyk wysechł, a ogień nie chciał się rozniecić. Znikąd nie było pomocy, przez co jeszcze tego samego wieczora dusze opuściły ciała. Rozeszły się jednak po świecie... Samowiły pozostały w lasach, Brodarice zamieszkały w rzekach i jeziorach, Oblakinie weszły między obłoki, a  Zagorkinie, Zagorkinie pomaszerowały w góry... Te ostatnie  przez wieki stroniły od ludzi, a wręcz ich nastawienie nawet po dzisiejszy dzień zostało dość nieprzyjazne. Odznaczały się jednak odrobiną empatii i wspomagały tych, którzy pobłądzili, albo tych, którym stała się w górach krzywda.  Obrosły jednak legendą, w myśl której nawet obecnie lepiej nie trafić na ich kryjówkę... i na swoim szlaku ich nie spotkać....



p.s.Zupełnie nie wiem jaki był sposób ich powstania. Być może było właśnie tak, jak podpowiada mi moja wyobraźnia?! Myślę, że najlepszym sposobem na odkrycie prawdy, będą samodzielne przemyślenia. Jeśli ktoś chciałby się ze mną podzielić swoimi - zapraszam. Też stronię od ludzi, ale zawsze z chęcią  wysłucham, przeczytam....Wikipedia podsuwa wyłącznie  informację, o "działalności" tego rodzaju wił, oraz miejscu, w którym zrodziła się ich legenda. 



Dlaczego Zagorkinia? Przypadek. Może właśnie przez to, że jednak unikam gór?! Z przekory. A może uwiodła mnie nazwa... Wciąż jestem młodą kobietą, kto wie, w jakim kierunku powędrowałaby moja dusza, gdyby stanęła przed wyborem...  W tym wszystkim, mnie chodzi o to, żeby poznać samą siebie. Oswoić się z cielesnością, powrócić do zapomnianego... 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jukka karolińska - kwiat, który można jeść

Uszak bzowy - grzyb, który można zbierać zimą.

Krótka historia pewnego "Rytuału"...